POLSKA  STYGMATYCZKA  KATARZYNA  SZYMON

 

flower08.jpg

AKTUALNOŚCI

POBIERZ BEZPŁATNIE FILM

OBEJRZYJ FILM

Powrót do strony głównej   

ARCHIWUM  ZDJĘĆ   

MODLITEWNIK

 Kontakt -  katarzynaszymon@wp.pl 

Orędzia dla całego świata 

STENOGRAM FILMU   

KIM BYŁA KATARZYNA?  

DZIECIŃSTWO 

NIEZWYKŁE SPOTKANIE  

BŁOGOSŁAWIONA ŚMIERĆ 

Listy i podziękowania    

STYGMATY   

DAR OTRZYMYWANIA KOMUNII ŚWIĘTEJ Z NIEBA 

Książka o Katarzynie Szymon   

Wybrane ekstazy 

Świadectwa i diagnozy lekarzy 

Świadectwa innych osób 

Świadectwa lekarskie o cudownym uleczeniu 

Świadectwa kapłanów 

Świadectwa opiekunów 

  Podsumowanie – refleksje końcowe  

 

DAR OTRZYMYWANIA KOMUNII ŚWIĘTEJ Z NIEBA 

Katarzynka obdarzona była wyjątkowym bogactwem przeżyć mistycznych. Kiedy nie mogła o własnych siłach przyjść do kościoła -  otrzymywała Komunię Świętą z Nieba. 

 

ZEZNANIA  NAOCZNYCH  ŚWIADKÓW

EMILIA

            Chodziłam do Katarzynki kiedy mieszkała w Pszczynie u państwa Krzysztolików. Oni nie wierzyli temu wszystkiemu co tam się działo. Było nas dużo, ale imion nie pamiętam. Katarzynka przed Bożym Narodzeniem była w wiel­kim poście. Całe tygodnie nie jadła i nie piła. Chodziła tylko do świątyni i   karmiła się Ciałem Bożym czyli Komunią Świętą. W ostatnim tygodniu postu była słaba i musiała zostać w domu. Siedziała w łóżku. Było południe,  odmawialiśmy Różaniec św. Ona patrzyła w górę, oblicze jej rozjaśniało i duża Hostia biała schodziła do jej ust. Uklękliśmy i z przerażeniem patrzyliśmy na Nią. Hostia była takiej wielkości jak do błogosławieństwa. Potem nabrała siły i mówiła jaki Pan Jezus jest dobry, posilił ją cudownie, zmówili­śmy dziękczynienie.

                                                       Emilia ( nazwisko i adres znane redakcji )

ANASTAZJA 

Po śmierci Katarzyny Kulpa prawie codzien­nie bywałyśmy u siebie, były wyraźne znaki rozmów ze zmarłymi osobami i świętymi. Kasia bywała, gdy była zdrowa na Mszach św. i dużo klęczała. Przychodziło wiele osób - często od wczesnego rana aż późno wieczorem na rozmowę z Kasią nie dając jej wytchnienia. Przychodzili także pracowni­cy UB i ona była tam wzywana. Gospodyni pani Krzysztolik nie bywała u Kasi. Podziwiałam ją, że nigdy nie okazywała niecierpliwości ani niezado­wolenia z powodu bardzo licznych odwiedzin Kasi. Byłam osobiście i w grupie ludzi świadkiem przyjmowania przez Kasię Komunii świętej z nie­wiadomych rąk. Razem z panią Wronową i jej siostrą oraz z Heleną Kępą z Łąki w czasie podwieczorku u Kasi - Kasia przyjęła św. Hostię siedząc w łóżku. Była to Niedziela Palmowa. Takie zdarzenie widziałam już wcześniej, gdy któregoś dnia w czasie postów Kasi - ścieliłam jej łóżko. Ona przyklęk­nęła na stołeczku i Hostię św. zobaczyłam na języku Kasi. Mogę to przysiądz osobiście. Do Kasi przyjeżdżała siostra zakonna, która z czyjegoś po­lecenia nagrywała na taśmę jej spotkania z życiem pozagrobowym. Była to siostra Honorata z Krakowa. Po śmierci Katarzyny Kulpy, Katarzyną Szy­mon opiekowała się Dorota Dzierżoń z Katowic, ponieważ Katarzyna Szy­mon ze względu na swe rany niewiele mogła robić. Dorota pomagała też wyprowadzić się Katarzynie Szymon do państwa Krzysztolików do Mysło­wic. W swojej kolekcji posiadała również zdjęcia z widocznymi na rękach ranami (jeszcze małymi) oraz pamiątkowy różaniec św.

       Anastazja   ( nazwisko i adres znane redakcji)

WILHELM 

Codziennie chodziłem do kościoła. Poszedłem także w ten dzień kiedy Katarzyna zaczęła chodzić. Było to krótko przed Świętami Wielkanocnymi, kiedy wróciłem z kościoła przygotowywałem Katarzynie śniadanie i poszłem jej zanieść. Kiedy wszedłem do pokoju pa­trzę na łóżko, a Katarzyna leży nieprzytomna cała zalana krwią. Krew le­ciała z oczu i z głowy. Miała jak Pan Jezus cierniową koronę i nie dawała znaku życia. Przestraszyłem się. Co mam robić? Czegoś takiego jeszcze nie widziałem jak jestem stary. Co mam robić? Czy dzwonić na pogotowie, czy gdzie? Pomyślałem jednak sobie. Najpierw sobie śniadanie przygotuję i będę wiedział co dalej będzie. Po śniadaniu wszedłem do pokoju Katarzyny zoba­czyć co tam się dzieje. Zastałem Katarzynę przy swoich siłach. Zapytałem ją, co się stało, że jesteście tak pokrwawieni? Mam takie cierpienie. Było to pierwsze wydarzenie po przebytej chorobie i akurat był to piątek. Później powtarzało się to w każdą środę i w każdy piątek. Za zezwoleniem Katarzy­ny udałem się na przełomie kwietnia i maja do sanatorium. Oczywiście Ka­tarzyna była wtedy już zdrowa. Zastępowała mnie przy niej pani Marta Godziek i Aniela Sanecznik. Wróciłem z leczenia 15 maja 1980 roku. Opie­kujące się panie przekazały mi informacje, że w tym czasie z Katarzyną było źle. Strasznie krwawiła. Krew leciała także z boku, widzieli to wszyscy, którzy w tym czasie przychodzili Katarzynę odwiedzać. Po moim powrocie Katarzyna znów była zdrowa i dobrze się czuła. Miała codzienne odwiedzi­ny. Pewnego dnia było bardzo dużo ludzi. Stali nawet w przedpokoju. Po odmówieniu modlitw zaczęto śpiewać i nagle ktoś zawołał aby być cicho. Zobaczyliśmy jak Katarzyna jest zapatrzona w sufit. Ci co stali bliżej niej przekazywali pozostałym, że Katarzynie ktoś z Nieba przyniósł Komunię Świętą. Widzieli jak miała Hostię na języku. Po spożyciu Jej zapytano ją kto przyniósł tę Komunie Świętą. Ojciec Pio - odpowiedziała. Od tego dnia by­liśmy codziennie świadkami komunikowania Katarzyny przez Świętych z Nieba. Odbywało się to przeważnie wieczorem, ale zdarzały się dni kiedy i rano przyjmowała z Nieba Komunie świętą. Zdarzenia te mogą potwierdzić wszyscy wierni, którzy w tym czasie odwiedzali Katarzynkę.

Pewnego razu w odwiedziny do niej przyjechał ksiądz z Czechosłowacji. Przebywał od popołudnia do samego wieczora wśród innych pielgrzymów. Po odmówieniu modlitwy Katarzyna weszła w ekstazę. Po niej ktoś z obec­nych powiedział do tego księdza, że Katarzyna otrzymała Komunie świętą i ma ją na języku. Ksiądz wziął aparat fotograficzny i zrobił zdjęcie tego zda­rzenia. Jest to niezbity dowód i dokument na to, co twierdzę. Ksiądz ten był bardzo przejęty tym zdarzeniem. Czegoś takiego jeszcze w swoim życiu nie widział. Przy powtórnej jego wizycie u Katarzyny stał się świadkiem tego samego zdarzenia. Powiedział wtedy, że po powrocie do Czech pojedzie do Kardynała i opowie mu co widział oraz potwierdzi swoje słowa zdjęciami, które tu zrobił. Będzie prosił tego Kardynała, aby przekazał to wszystko Ojcu Świętemu, gdyż miał w tych dniach udać się do Watykanu. Czy jednak tak się stało trudno mi powiedzieć, bo od tego czasu tego księdza u nas już nie było. Nie mógł przyjechać ze względu na wprowadzenie stanu wojenne­go. Przed stanem wojennym Katarzyna pojechała na parę dni do Kostuch-nej. Przyjechała na swoje i moje urodziny. W tym dniu przyszło tyle ludzi, że wszyscy się nie zmieścili i myśleliśmy, że dom ten zdeptają. Te tłumy waliły codziennie. Nawet Katarzyna prosiła mnie, aby ich nie wpuszczać, a ja pro­siłem ją, żeby choć błogosławieństwa tym ludziom udzielić. Zgodziła się na to. Zmieniała się grupa za grupą i biedni byli ci, którzy tak długo na dworze musieli pokutować. Gdy zbliżały się kolejne Święta Bożego Narodzenia Katarzyna zaprosiła na Wieczór Wigilijny Anielę Sanecznik z rodziną. Usie­dliśmy do stołu, a Katarzyna wpatrzona jest w sufit i zobaczyliśmy Komunie świętą na jej języku. Po spożyciu Hostii zapytaliśmy ją, kto tą Komunię świętą przyniósł? Sam Jezus Malusieńki - odpowiedziała. Tak jak i poprzed­nio opisywałem, tak i teraz zdarzenie się to stale powtarzało. Ci, którzy w tym czasie przebywali w towarzystwie Katarzyny widzieli to na własne oczy. Przyszedł Post. Znowu zaczęły się cierpienia Katarzyny. Przestała jeść. Dlaczego to robisz? Zapytałem. Cierpię za cały świat, za kapłanów, za złe matki, te co dzieci nienarodzone zabijają. W Wielkim Tygodniu, a szczegól­nie od Wielkiego Czwartku prosiła mnie, żebym nikogo nie wpuszczał, a tu rano w Wielki Piątek dzwonek do drzwi. Patrzę, a tu Ksiądz Kotowski Se­kretarz Prymasa Wyszyńskiego przyjechał. Mówię mu, że nie mogę wpu­ścić bo Katarzyna teraz przeżywa wielkie cierpienie. Cała jest skrwawiona. Krew leci z oczu, z głowy. Był jednak nieustępliwy. Ja tylko na pięć minut, idź powiedz Katarzynie, że przyjechałem. Poszedłem, przekazałem jak pro­sił i Katarzyna zgodziła się na te indywidualne odwiedziny tak wysokiej oso­by duchownej. Gdy jednak przekroczył próg pokoju Katarzyny i zobaczył ją jak wygląda upadł na kolana i ucałował rany i głowę Katarzyny. Co się stało? zapytał. Tak cierpię - odparła. Co mieli sobie do powiedzenia ponadto, to nie wiem, bo zaraz wyszedłem z pokoju. 

- O istnienia Katarzynki dowiedziałem się od siostry - wspominał. - Chciałem koniecznie zobaczyć stygmatyczkę. Byłem ciekawy, kim ona jest. Wtedy mieszkała w Mysłowicach, tam też się wybrałem. Pamiętam, że przez nią przemawiali święci. Potem długo w nocy nie mogłem zasnąć. Nie wiem, jak wytrzymałem następnego dnia w kopalni.

- Pod koniec lat siedemdziesiątych kończyłem budowę domu. Katarzyna powiedziała mi wtedy, że nie ma gdzie mieszkać. Zaprosiłem ją do siebie. Coraz więcej osób odwiedzało mój dom. Zaraz też otrzymałem pismo z gminy, żeby Katarzyna Szymon się wyprowadziła, ponieważ nie miała meldunku. Jeździłem do Katowic, żeby wyjaśnić tę sprawę, lecz nikt nie chciał mi pomóc.

- Gdzieś tak na początku lat osiemdziesiątych przeprowadziła się do p. Martusi. Często jednak odwiedzała mnie, póki mogła. Zdrowie jej pogarszało się. Nosiliśmy ją na krześle do kościoła. Długo leżała w łóżku. Wreszcie wyzdrowiała. Przychodziło do nas wielu ludzi. Widziałem, jak pojawiała się na jej ustach Komunia Św. Wszyscy obecni to widzieli. Jestem głęboko przekonany, że w ekstazie przez jej usta przemawiali święci.         

                                                     Wilhelm  ( nazwisko i adres znane redakcji)

 

AGNIESZKA

Katarzyna będąc kiedyś u mnie w odwiedzinach upadła. Obecny był również mój szwagier. Mówię mu, że nie podniesie Katarzyny. Roześmiał się taką „kurkę" (Katarzyna w tym czasie była bardzo szczupła) to podnosi się lekko - odparł. Przymierzył się do tego zamiaru, namocował się i nie podniósł. Zawstydzony wyszedł. Katarzyna bardzo dużo pościła. Zaczynała pościć w środę popielcową i kończyła w Wielką Sobotę. Post jej trwał 40 dni bez żadnego jedzenia, czasem napiła się trochę wody. Pościła także w Ad­wencie. Pod koniec takiego postu była bardzo wychudzona i w Wielkim Tygodniu przychodziły na nią bardzo wielkie cierpienia. Posty te utrzymy­wała gdzieś około 30 lat do 70 roku życia. Zawsze jak do niej przychodzili­śmy częstowała nas tym co miała, sama zaś do ust nie brała nic. Nasze prośby były bezskuteczne, żeby choć łyk gorzkiej kawy się napiła. Wszyst­kiego odmawiała. Wystarczył łyk wody i to nie duży. „Mamuśka" nie mogła na to patrzeć jak ona tyle pości i sama nawet nie chciała jeść, mówiąc, jak ja mogę jeść skoro Katarzyna nic tak długo nie je. W czasie postu miała bar­dzo często podawaną Komunię Świętą z Nieba. Byliśmy naocznymi świad­kami jak szła Hostia do Katarzyny. Tu nawet w moim mieszkaniu z kierunku okna szła duża Hostia. Zauważyliśmy Ją około jednego metra przed Kata­rzyną. Katarzyna w tym czasie upadła na kolana i tak się zachowywała jak w kościele w chwili przyjmowania Komunii św. Obecnych przy tym zjawi­sku było dziewięć osób i wszyscy widzieli jak ona przyjęła tą Komunię św. Pośród nas obecny był pan Indyka. Rozpłakał się i powiedział „teraz to już nie ma co"  bo on bardzo często chodził do Katarzyny i wierzył w to co Katarzyna mówi i to co widział. Natomiast jego żona wyśmiewała go i drwi­ła z Katarzyny mówiąc „zaś tam idziesz do tej czarownicy", ona ci tylko suszy głowę nic nie wie, bo nie jest uczoną.

Do Katarzyny przychodzili ludzie i dużo pytali o swoich zmarłych. W ekstazach przychodziły dusze zmarłych krewnych i rozmawiały ze swo­imi bliskimi. Poznawano ich po głosie. Ludziom o słabej wierze, a szczegól­nie tym co drwili, Katarzyna nie udzielała żadnych informacji. Znała bo­wiem każdego zamiary w jakim celu przyszedł.

                                                Agnieszka    ( nazwisko i adres znane redakcji)

ALOJZY

Moja żona śp. Aniela zmarła w dniu 27 czerwca 1979 roku z Kotasów Pająkowa, która razem z jej siostrą Elżbietą Kotas bywała w stałym kontak­cie z obecnie zmarłą stygmatyczką śp. Katarzyną Szymon - opowiadała mi, że jej zapoznania z Katarzyną dokonała śp. Maria Piaskowska w okresie kiedy tut. parafia prowadziła nasiloną nagonkę na śp. Katarzynę odmawia­jąc jej udzielenia Komunii św. Nastąpiło to w powszedni dzień przed połu­dniem. Kiedy obydwie zbliżały się do mieszkania - w drzwiach stała już zamieszkująca z Katarzynką - także druga Katarzyna Kulpa, zapraszając ich o szybkie wejście do pokoju, bo „Ojciec Pio już czeka". Po wejściu natychmiast zobaczyły płynącą w kierunku ust Katarzynki Hostię, która spo­częła na jej języku. Wtenczas obecnie też już zmarła Katarzynką Kulpa odezwała się „Kasiu - przytrzymaj Hostię na języku - niech one dokładnie ją zobaczą". Tak się też stało. Obie widziały Ją dokładnie.

Inna sprawa: w lutym 1973 roku zmarła moja siostra Agnieszka, której ceremonie pogrzebowe odbywały się w kościele w Jastrzębiu Zdroju. Gdy wierni mieli przyjmować Eucharystię, dwóch księży ustawiło się przed ołta­rzem i poczęli rozdawać wiernym podchodzącym dwoma rzędami Komunię świętą na stojąco, zaś wierni odchodzili jednym rzędem w lewo a drugim w prawo. Żona moja śp. Aniela została tym mocno poruszona uważając to jako ubliżanie samemu Panu Jezusowi

                                                         Alojzy   ( nazwisko i adres znane redakcji)

ZOFIA

Pokój ,w którym stygmatyczka zmarła jest niewielki. Wszędzie figurki świętych, obrazki, portrety. Zofia W. często modliła się przy jej łóżku. Poznałam ją dwadzieścia lat temu - odpowiadała Zofia W. Pojechałam na odpust do Turzy. Przed kościołem siedzi jakaś kobieta. Zwróciła moją uwagę jej natchniona twarz, usta wypowiadające słowa modlitwy; nie wiedziałam, kim jest. Miałam wrażenie, jakbym spotkała kogoś bliskiego i niezwykłego.

Po pewnym czasie znajoma zaproponowała mi odwiedzenie stygmatyczki. Początkowo myślałam, że to wróżka.

Pojechałam do Pszczyny; tam wtedy Katarzyna mieszkała. Powitała nas słowami; „Ja jestem niczym, jestem analfabetką. Idźcie do kościoła, tam jest Jezus Chrystus, a nie tutaj". Takimi słowami, jak się później okazało, witała przybywających ludzi. Odmawialiśmy różaniec.

- Jeździłam często do Pszczyny. Pamiętam, że podczas postu Katarzyna nic nie jadła i nie piła, przyjmowała tylko

Komunię Św. W roku 1974 byłam u niej w Wielki Piątek. Nagle stygmatyczka upadła na oba kolana, podniosła głowę i na jej ustach pojawiła się Komunia Św. Po chwili przez jej usta przemawiał Pan Jezus; „Świadczcie o tym, coście widzieli".

-Teraz, kiedy już nie ma jej wśród nas, modlę się dużo. Jakiekolwiek spotyka mnie cierpienie, przyjmuję je bez skargi. Katarzyna Szymon utwierdziła mnie w wierze. Nikt mi tego z serca nie wydrze.

                                                    Świadectwo z Tygodnika Zrzeszenia Katolików Caritas "Myśl Społeczna" -  Piotr Gerczuk - Nr 8 z dn. 19.02.89r.  

 

MARIA:

To była taka radosna chwila kiedy Pan Jezus szedł do Katarzynki w postaci białej Hostii.  Nie da się tego wypowiedzieć.

Ale przede wszystkim ten nadziemski zapach - niepodobny do żadnego perfum, do żadnych lilji, żadnych róż.

Jak Pan Jezus zszedł na usta Katarzynki, to wszyscy uklękli z radością, bo to żywy Pan Jezus do Katarzynki szedł.  Pan Jezus długo, bardzo długo był na języku, aby wszyscy dokładnie to zobaczyli. Kto niósł Hostię - to myśmy nie widzieliśmy. Hostia szła jakby w powietrzu do Katarzynki na język. Później Katarzynka opowiadała, że to sam Pan Jezus ją przyniósł, że był na boso, w białej szacie, w długiej szacie. Ale kawałka ciała zdrowego nie miał, tak jakby nożem cały podziobany. Miał większe rysy i mniejsze rysy – tak jak grzechy ludzkie. W taki sposób Pan Jezus sam dał jej swoje ciało. Te chwile są najszczęśliwsze w mym życiu. 

Świadectwo to można obejrzeć na filmie -  http://gloria.tv/?media=57810  

 vcr_up_1.gif